Do biura wpadł spóźniony. W jednej ręce trzymał różdżkę, a w
drugiej stos plików.
-Przepraszam- wysapał.- Ktoś zalał drugie piętro i
zatrzymali windę.
-Lepiej, żeby to się drugi raz nie powtórzyło- ostrzegł go
John.
-Zalanie korytarza, zatrzymanie windy, czy spóźnienie?
-Zachciało ci się żartować Black?!
-Ależ skąd…
Szybko
czmychnął do swojego gabinetu. Trzy dni temu, wsadzono tam nowego pracownika.
Był wysokim, młodym mężczyzną, o średnio przystojnej twarzy, krótko
przystrzyżonych włosach i niebieskich oczach. Miał na imię Ben. Syriusz go nie
polubił. Mary stwierdziła, że jest nietolerancyjny, bo tak naprawdę nowego
współpracownika nawet nie zna, ale oczywiście jemu nic nie dało się wmówić.
-Jest Mary?- spytał bez przywitania.
-Nie- odparł tamten krótko.
Żeby było
jasne- Ben próbował nawiązać kontakt z Łapą. Przez cały pierwszy dzień starał
się wypytywać, zagadywać, opowiadać kawały. Jednak czarnowłosy nie odpowiadał
na nic. Właściwie to skutecznie go ignorował. Zdenerwowany Cooper dał za
wygraną i chyba trochę się obraził. Black miał do generalnie w nosie i odzywał
się do niego tylko, gdy musiał.
Stwierdzając, że MaCdonalld rzeczywiście nie
ma w gabinecie (nie musiał długo szukać, bo pomieszczenie nie miało zbyt wielu
miejsc, które dorosła kobieta mogłaby użyć jako kryjówki), więc wyszedł w celu
poszukania jej gdzie indziej. Przechodził obok damskiej toalety, gdy usłyszał
szloch. Bez namysłu pchnął drzwi i wszedł do środka.
Przy umywalce
stała Mary i płakała. Po jej rumianych policzkach raz po raz spływały łzy.
-Ej, mała! Co jest?- zmartwił się.
-Ni..ni..c- wyjąkała, pociągając nosem.
-Przecież widzę- podszedł i objął ją ramieniem.
-Nic mi nie jest- powiedziała twardo.- Każda kobieta ma taki
okres w życiu, że musi sobie czasem popłakać.
Nie umiał z nią dyskutować. Nie, kiedy
dysponowała takimi argumentami. Poczekał, aż przemyła twarz i poprawiła
makijaż, bo oczywiście miała przy sobie torebkę z kosmetykami. Kiedy już się z
tym uporała, wyszli z toalety i wpadli prosto na Johna. Ich tymczasowy szef,
spojrzał na nich dziwnie i już zabierał się do wygłoszenia Blackowi kazania na
temat braku koedukacyjnych toalet, ale nagle stwierdził, ze chyba nie warto.
Minął parę i odszedł.
Mary wyglądała
na zażenowaną, a Syriusz na mocno rozbawionego. Wrócili do gabinetu i od razu
zabrali się za pracę. Ben, który bardzo polubił się z Mary, próbował wyciągnąć
od niej dlaczego tak dziwnie się zachowują, ale zbyła go szybko. Nie
potrafiłaby nawet Lily powiedzieć, że właśnie została przyłapana na seksie z
Blackiem. I to na seksie, którego nawet nie było.
Godzinę później
zrobili sobie przerwę. Syriusz zauważył, że nikt nie miał w zwyczaju ich
pilnować. Podzielił się tą wiadomością z Mary, ale dziewczyna tylko warknęła,
żeby brał się do roboty i sama zajęła się swoją pracą. On jednak zamierzał
korzystać, skoro nadarzyła się kutemu okazja. Gdy zbliżał się do drzwi, usłyszał
westchnięcie MaCdonalld.
-Poczekaj- powiedziała zrezygnowana.- Jednak idę z tobą.
Skomentował jej
reakcję śmiechem. Posłała mu jedno ze swoich morderczych spojrzeń i dała się
poprowadzić do wyjścia. W holu Ministerstwa jak zwykle było pełno ludzi.
Przepchali się przez tłum do jednej z wind.
-Masz ochotę na kawę?- spytał, wciskając przycisk.
-Może być.
Wjechali na
czwarte piętro. Mieściła się tam mała kawiarenka. W środku znajdowało się pięc
dwuosobowych stolików. Każdy przykryty był kraciastym obrusem i udekorowany
flakonem z jakimś zaczarowanym kwiatem. Z prawej strony od wejścia znajdowała
się lada. Syriusz zamówił dwie kawy i po pączku, a następnie przysiadł się do
stolika, który zajęła im Mary.
-Co robiłeś przez cały weekend?- zagadnęła.
-Miałem ochotę odpocząć, ale Zack poprosił mnie o pomoc.
Całą sobotę pomagałem jego siostrze w przeprowadzce- westchnął.- A w niedzielę
byłem na obiedzie u Potterów. James mówił, że przyjęcie się udało.
-Tak- zgodziła się.- Była całkiem spoko. A jak misja?
-Trochę lipa- przyznał.- Ale Śmierciożercy prawdopodobnie
mają Greya w garści.
-Cholera- mruknęła.
-No… Ej, Mary- przypomniał sobie coś nagle.- Znasz może
Dorcas Meadowes?
-To Ślizginka, rok starsza od nas. Nie mów, że jej nie
kojarzysz.
-Już wiem!
Przypomniał sobie ładną dziewczynę,
która przyjaźniła się z Narcyzą, gdy ta uczyła się jeszcze w szkole. Nie
zwracał na nią większej uwagi. Głównie dla tego, że należała do wrogiego mu
Domu.
-Czemu o nią pytasz?- zainteresowała się MaCdonalld.
-A nic, tak tylko.
Pulchna
kobieta przyniosła ich kawę i pączki. Szybko pochłonął drożdżówkę, popijając ją
aromatycznym napojem. Mary robiła to samo.
-Ubrudziłeś się lukrem- powiedziała ze śmiechem.- Dobra
chodźmy. Dokończymy kawę w gabinecie. John i tak jest na ciebie strasznie cięty
dzisiaj, lepiej go nie prowokować.
Musiał
przyznać jej rację. Wyszli z kawiarni i wrócili do swojego biura.
***
Starał ukryć się
zdenerwowanie, które dopadło go przed rozpoczęciem spotkania Zakonu. Musiał przyznać
się do tego, że nawalił. Spodziewał się, że Moody wypyta go już na kursie
aurorskim, ale Szalonooki najwyraźniej nikomu nie ufał i dmuchał na ziemne- w
końcu w Akademii każdy mógł z łatwością ich podsłuchać. Poinformował go jedynie
o terminie spotkania.
Wieczorem, gdy
skończył uczyć się na egzamin z zajęć ochroniarskich (ostatnio strasznie je
zawalił), teleportował się do Kwatery Głównej i to przed czasem. Wiedział, że
może spodziewać się złości ze strony członków, więc postanowił nie dolewać oliwy
do ognia spóźnianiem się.
Gdy wszedł do
dworku, w środku spotkał jedynie Lily i Molly. Kobiety krzątały się po kuchni,
przygotowując kanapki dla tych, którzy nie mieli czasu zjeść kolacji. Dla pani
Wealey było oczywiste, że na pewno ktoś taki się znajdzie.
-Dzień dobry- przywitał się.
-Witaj Syriuszu- Lily uśmiechnęła się do niego.- Co tak
wcześnie?
-Nie miałem nic do roboty- skłamał.
Chwilę później
usłyszał huk i dziecięcy płacz. Molly szybko wytarła ręce w ścierkę.
-To moi synowie- wytłumaczyła.- Nie miałam ich z kim
zostawić.
Do środka weszli
dwaj rudzi chłopcy. Po piegowatej twarzy niższego z nich ciekły łzy.
-Bill co tam się stało?- spytała ich matka.
-Charlie potknął się o dywan i wywrócił się- wytłumaczył
starszy z braci.- Mówiłem, żeby uważał.
-Powinieneś lepiej go pilnować. Pokaż się Charllie… nic ci
nie jest- stwierdziła.- Nie ma co płakać.
Chłopiec
pociągnął nosem i dłońmi otarł łzy. Bill odetchnął z ulgą. Widać było, że
przejął się stanem młodszego brata. Syriusz pomyślał, że Bill przypomina mu
siebie samego, a Charllie Regulusa, gdy byli w ich wieku. Bracia Black byli
kiedyś nierozłączni. Łapa zawsze opiekował się Regiem, a on zawsze podziwiał
starszego brata. Syriusz miał tylko nadzieję, że młodzi Weasleyowie nigdy się
nie pokłócą i zawsze będą z sobą zżyci.
-Ale nie obudziliście Perciego?- zaniepokoiła się Molly.
-Nie- odparł Bill.- Sprawdziłem. Percy śpi grzecznie.
-To dobrze. Możecie iść się bawić. Tylko uważajcie.
Chłopcy
wybiegli do pokoju obok. Lily spojrzała na ich matkę.
-Molly, nigdy nie zrozumiem jak dajesz sobie radę z trójką
synów.
-Nie mówiłam tego jeszcze nikomu, ale… znów jestem w ciąży.
-Naprawdę? Gratulację.
-Dziękuję. Bardzo się cieszę.
-Ja bym sobie chyba nie poradziła….
-Poczekaj, aż zostaniesz matką.
Pani Weasley
postawiła przed Syriuszem kubek z gorącą czekoladą. Podziękował i napił się.
Smakowała przepysznie. Rudowłosa kobieta potrafiła w kuchni czynić cuda.
Kilka minut
później zaczęli pojawiać się pierwsi członkowie Zakonu. Porozmawiali chwilę w
kuchni i udali się do jadalni. Molly sprawdziła, czy jej synowi bawią się
grzecznie, zamknięci w jednym z pokoi i wyciszyła pomieszczenie obrad, aby
przypadkiem nie przyszło im do głowy podsłuchiwanie. Kiedy już wróciła, właśnie
wszedł Moody prowadząc ze sobą młodego chłopaka. Syriusz rozpoznał w nim kolegę
z kursu- Zacka Venturiego.
-O nie- jęknęła, siedząca obok Blacka Mary.
Wszyscy z kursu
wiedzieli, że Zack zakochał się w pannie MaCdonalld. Dziewczyna, jeszcze rok
temu nie była w stanie spławić żadnego faceta. Długi czas chodziła z Danielem Morrisem,
który był potwornym chamem i go nie znosiła, tylko dlatego, że nie potrafiła z
nim zerwać. Teraz radziła sobie całkiem nieźle. Gdyby nie Syriusz, biedny Zack
straciłby życie, przy pierwszej próbie podrywu panny MaCdonalld. Przyszły auror
okazał się być jednak bardzo wytrwałym i, ku ogólnemu rozbawieniu wszystkich
znajomych (głównie Łapy), wciąż raczył szatynkę najróżniejszymi wyznaniami
miłości.
-To nasz nowy nabytek- powiedział Moody.- Zack Venturi.
Zakonnicy
życzliwie przyjęli nowego. Tylko Mary siedziała obrażona.
-Pewnie od razu się zgodził wstąpić do Zakonu, gdy
dowiedział się, ze ty tu jesteś- stwierdził Syriusz, szczerząc się przy tym
głupkowato.
-Nie zdziwiłabym się- mruknęła.
Mina zrzedła Blackowi, gdy Dumbledore poprosił
go o relację z misji. Wszyscy zwrócili głowy w jego stronę i poczuł, ze robi mu
się gorąco. Mary szturchnęła go.
-No mów- syknęła mu do ucha.
-Na przyjęciu było kilku Śmierciożerców- zaczął.
-Nazwiska?- spytał, a właściwie warknął Szalonooki.
-Widziałem Rosnera, Traversa, Malfoya i… Regulusa.
Rozmawiali o czymś z Greyem zamknięci w jakimś gabinecie. Niestety nie udało mi
się podsłuchać o czym. Po jego minie mogę stwierdzić, że nie były to informacje
dla niego miłe.
Spojrzał niepewnie na dyrektora, ale ten
uśmiechnął się tylko do niego i kiwnął głową w podziękowaniu. Po chwili zaczął
naradzać się z Alastorem i Minervą. Syriusz poczuł, że kamień spada mu z serca.
Czyli jednak nie nawalił aż tak, jak się tego spodziewał.
Spotkanie okazało się krótkie. Dyrektor miał
jakąś sprawę do Remusa. Reszta osób zaszyła się w kuchni, gdzie mogli
poczęstować się kanapkami i herbatą. Lily usiadła obok Huncwotów i Mary.
Trzymała w ręku poskładany kawałek pergaminu.
-Dostałam list od Marleny- powiedziała.- Ale jest kierowany
również do was, więc chciałam go wam przeczytać.
-Jasne- ucieszyła się Mary.- Jestem ciekawiła co u Młodej.
Evansówna rozłożyła pergamin i zaczęła czytać,
następującą treść:
Kichana Liluś!
Pewnie nie zdajesz
sobie sprawy jak się za Wami wszystkimi stęskniłam! Przepraszam, że piszę
dopiero teraz, ale nauczyciele strasznie nas cisną. Nie wspominałaś, że na
siódmym roku jest tyle nauki. Musiałam przegapić ten aspekt Waszej edukacji, a
to pewnie dla tego, że w zeszłym roku więcej czasu spędzałam z Huncwotami, a
oni się przecież nic nie uczyli.
Oprócz tego, okropnie
tu bez Was nudno. Brakuje mi Twojego gadania, dowcipów Jamesa, uśmiechu Mary,
pomocnego jak zawsze Remusa i Petera, który rozbawiał mnie samą swoją osobą.
Blacka jakoś specjalnie mi nie brakuje. Za to, niestety, innym dziewczynom
bardzo. Nie mogę uwierzyć, że tak za nim wzdychają. Pocieszające jest to, że
Robert Adamson, powoli zdobywa ich uznanie. Nigdy bym nie pomyślała, że to on
zostanie Naczelnym Casanovą Hogwartu, gdy zabraknie Napuszonego Łba.
Nie tylko Adamson
próbuje zastąpić jednego z Huncwotów. Na początku roku wielu chłopców próbowało
reaktywować tą „legendarną” grupę . Joe chciał zrobić jakiś dowcip woźnemu. Skończyło
się to utratą pięćdziesięciu punktów dla Hufflepufu i szlabanem przez miesiąc.
MaCgonagall z łatwością wyeliminowała wszystkich nowych łamaczy szkolnego
regulaminu.
Teraz już jest
spokojniej. Oczywiście pod słowem „spokojniej” kryje się słowo „nudniej”.
Plusem jest to, że odkryłam, gdzie chcę pracować. Ojciec się wkurzył, gdy
oznajmiłam, że zostanę aurorką. Mam to generalnie w nocie. W końcu to moje
życie, nie? Poza tym wstąpię do Zakonu. Już nie mogę się tego doczekać.
Moim drugim marzeniem,
które szybciej się spełni, jest zobaczenie Was. Przyjadę do Kwatery na święta.
Dyrektor się na to zgodził. Niestety i na to muszę poczekać.
Kończę, bo muszę
jeszcze napisać dwa eseje. Nienawidzę eliksirów! Ucałuj tam ode mnie
wszystkich. Blacka właściwie możesz pominąć, wedle uznania.
Twoja Marlena
-Miło, że wreszcie napisała- stwierdził Remus.- Chociaż
przesadza z tą aurorką.
-Czemu?- zdziwiła się Mary.- Ja uważam, że będzie świetna. W
każdym razie, najpierw musi zdać Owutemy.
Syriusz
uśmiechnął się pod nosem. Poznał MaCkinnon na swoim czwartym roku. Uciekała
przed grupą starszych Ślizgonów, którzy rzucali w nią jakieś klątwy. Gdy
zobaczył tą scenę od razu ruszył jej na pomoc. Pokonał jej oprawców z
łatwością. Należeli do szkolnych idiotów i nie potrafili się bronić, jedynie
atakować słabszych. Później odprowadził dziewczynę do Pokoju Wspólnego, gdzie
zajęły się nią Lily i Mary. Od tamtego czasu kumplowała się z ich paczką.
Szybko odkryli, że nie jest taka grzeczna za jaką ją uważali. Często chroniła
ich przed nauczycielami, skutecznie odciągała od niego namolne uczennice,
świetnie rozumiała Petera, lubiła rozmawiać z Remusem na naukowe tematy i
świetnie grała w quidlitcha- tak jak James. Często kłóciła się z Blackiem, bo
zawsze mieli odmienne zdanie na jakieś tematy, ale mimo wszystko wiedział, że
tak naprawdę bardzo go lubi. Robiła wszystko by odwdzięczyć się za to, że
wielokrotnie „uratował jej życie”. Kiedyś wyciągnął ją zza gałęzi Bijącej
Wierzby. Pamiętał jak darła się na niego, że prawie wygrała zakład, a on jej
przeszkodził. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że z rozciętego ramienia ciekła
jej krew, a on miał podbite oko. Siłą zaciągnął ją w tedy do Skrzydła
Szpitalnego. Wydzierali się przez całą drogę. W rezultacie załapali szlaban za
przeklinanie. Pogodzili się dopiero, gdy musieli wspólnie szorować wszystkie
nagrody w Izbie Pamięci.
-Łapa, nie jesz?- Lily podsunęła mu pod nos talerz z
kanapkami.
-Dzięki- wziął jedną kromkę.
-Mógłbyś się wreszcie nauczyć gotować- mruknęła Mary.-
Zginiesz w końcu z nieróbstwa.
-Przesadzasz. Pysznie, Liluś, normalnie czynisz cuda w
kuchni.
Evansówna
trzepnęła go ścierką w ramię, ale i tak się zaśmiała. Syriusz potrafił
bajerować kobiety. Do jego tekstów dochodziły te słodkie, roześmiane oczy i
zabójczy uśmiech. Niewinna uwaga potrafiła być naprawdę urocza. Ruda zupełnie
nie potrafiła się na niego długo gniewać.
-Lil, wracamy?- spytała MaCdonalld.- John kazał mi być jutro
wcześniej w pracy.
Obie
dziewczyny wynajmowały razem mieszkanie na przedmieściach Londynu. Evansówna
posłała talerze do zlewu i machnęła na nie, żeby zaczęły się zmywać. W tym
samym czasie do kuchni weszli państwo Weasley. Artur niósł na jednej ręce
śpiącego Charliego, a drugą ściskał dłoń Billa. Molly pchała wózek ze śpiącym
Percym.
-Dacie sobie radę?- zaniepokoił się Remus.
-Tak- zapewnił Artur.- Bill weź trochę proszku fiuu-
polecił.- Pójdziesz po mnie i Charliem.
Głowa rodziny
zniknęła po chwili w szkarłatnych płomieniach. Chwilę później, to samo zrobił
jego pierworodny. Artur pojawił się po kilku minutach by teleportować się z
wózkiem, gdy jego żona zrobiła to samo z najmłodszym synem.
-Zawsze będę ich podziwiała- powiedziała Lily, całując James
na pożegnanie.
Po chwili
teleportowały się wraz z Mary. Syriusz dokończył ostatnią kanapkę i również
postanowił wrócić do domu.
***
Wreszcie udało mi się dodać rozdział! Jestem zdziwiona, coś porobiło się z bloggerem i nie byłam w stanie nic napisać. Na szczęście to już za mną, wracam ;) Rozdział za dwa tygodnie :D
Pomysł fajny, dlatego poczekam co będzie dalej. Mam nadzieję, że opowiadanie będzie się rozwijać ;)
OdpowiedzUsuńNa początku chciałabym podziękować ci za komentarz na moim blogu. Muszę ci się przyznać, że planowałam jedynie zaprosić cię na nowy, dziesiąty rozdział. Lecz ostatecznie jednak przeczytałam i muszę ci powiedzieć, że bardzo mi się podobało. Mało jest blogów, gdzie akcja dzieje się po Hogwarcie, dlatego twój pomysł jest bardzo oryginalny. Nie będę też mówić, że uwielbiam, Syriusza i po dziś dzień przekonań panią Rowling za zabicie go z tak okrutny sposób. Dobra nie ważne, powrócę do tego, że lubię Syriusza ;) I to jest właśnie drugi powód dla którego lubię tego bloga i na pewno będę do niego wracać. Podoba mi się, to jak przedstawiasz kurs aurorski oraz czas wojny, a dokładnie przemyślenia Łapy. Dokładnie tak samo wyobrażam sobie życie Huncwotów po ukończeniu Hogwartu, jako takie brutalne zderzenie z rzeczywistością na które nie są w ogóle przygotowywani. Dobra, trochę się rozglądam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorcas
ps. zapraszam cię jeszcze raz na mojego bloga i korzystając jeszcze z okazji proszę, żebyś informowała mnie o nn :)
chodziło, że się trochę rozgadałam ;)
Usuń(nie ma to jak pisać coś na telefonie, który poprawia ci słowa, a potem nawet tego nie przeczytać)
:) jak pozostałe fantastyczny!!!
OdpowiedzUsuńFajnie, że wprowadziłaś Molly i to jeszcze z dziećmi. Lily nawet nie zdaje sobie sprawy jak w przyszłości, gdy jej już nie będzie Molly jej pomoże. A Syriusz wcale nie jest takim nierobem jak się wydaje :P (no może trochę jest ;) )
Ta cała wojna mnie smuci. przecież wszyscy wiemy co się stanie i po prologu mogę wywnioskować, że tego nie zmieniłaś.
List był genialny. Widać jak się kochają z Syriuszem :P
Pozdrawiam ♥
http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/