poniedziałek, 2 września 2013

Prolog

     W domu przy Grimmaud Place od kilkunastu lat nie mieszkał żaden czarodziej. Dawniej należał on do rodziny Blacków, ale na wskutek nieszczęśliwych zdarzeń opustoszał bardzo szybko. Najpierw zginął Orion. Nic nadzwyczajnego, zwykły zawał serca. Ciało mężczyzny umieszczono w rodzinnym grobowcu. Uroczystości pogrzebowe trwały tydzień, a potem wszyscy zapomnieli o głowie rodziny. Niedługo po małżonku zmarła Walburga. Okoliczności jej śmierci nigdy do końca nie zostały wyjaśnione. Zostawiła po sobie tylko portret, który zawisł w holu rodzinnej posiadłości. Co stało się z ciałem kobiety? Nikt tego nie odkrył. Rodzina i przyjaciele znów zebrali się przed grobowcem, ale tylko dlatego, że tak wypadało. Następny w kolejce po rodzicach był ich młodszy syn Regulus. Zabił go sam Lord Voldemort, gdy młody Śmierciożerca chciał od niego odejść. Ciało chłopaka odnaleziono po długim czasie, jednak bez ceremonii umieszczono je w grobowcu. O śmierci poinformował jedynie „Prorok Codzienny”. Szybko zapomniano o młodym Blacku. Rok po tym wydarzeniu ostatniego członka rodziny skazano na dożywotni wyrok w Azkabanie. Syriusz został zamknięty w jeden z najpilniej strzeżonych celi, na samym końcu ciemnego korytarza w części oznaczonej zniszczoną tabliczką „Najniebezpieczniejsi kryminaliści”.
      Od tamtego czasu jedynym mieszkańcem rezydencji był Stworek- Skrzat Domowy Walburgi. Był stary, okropnie złośliwy i dbał jedynie o portret swojej pani. Resztę domu zaniedbał. Dzień upływał mu na siedzeniu w małej skrytce pod zlewem lub na wałęsaniu się bez celu po korytarzach posiadłości.
     Wiele lat później, gdy kończył czyścić ramy obrazu, usłyszał jakiś hałas. Podniósł głowę rozglądając się za szczurem, czy jakimś innym gryzoniem. Jednak niczego nie dostrzegł, a dziwny dźwięk znów się powtórzył. Tym razem był jednak dużo głośniejszy. Stworek zeskoczył z krzywego stołka i powolnym krokiem zbliżył się ku drzwiom wejściowym. Wyciągnął długi palec w stronę klamki, gdy wrota niespodziewanie się otworzyły. W ostatniej chwili odskoczył w tył, unikając bolesnego uderzenia. Czmychnął czym prędzej, chowając się za stary, zabytkowy kredens.
 -Remi wchodź szybciej, bo moknę. Paskudna pogoda!- usłyszał piskliwy głos.
-Cicho Nimfadoro!- syknął ktoś ostro.
-Nie mów do mnie Nimfadora!
      Tupot stóp i po chwili kila par nóg znalazło się w kręgu światła padającego z kuchni. Stworek dyskretnie wyjrzał ze swojej kryjówki i zlustrował przybyłych wzrokiem. Siwobrody mężczyzna, dobrze mu znany jeszcze za czasów, gdy dzieci państwa Blacków uczyły się w szkole. To nie mógł być nikt inny jak Albus Dumbledore. Obok niego stał niski, kulawy i srogo wyglądający mężczyzna. Kiedyś przysporzył czysto krwistym rodzinom dużo kłopotów. Walburga i Orion nazywali go Szalonookim. Zdaniem Skrzata, to przezwisko pasowało  w stu procentach- Auror miał magiczne oko, które poruszało się z zawrotną prędkością. Po jego prawej stronie stała jedyna kobieta w ich małej grupie. Miała różowe włosy i zieloną szatę z wyszytą na boku literą „A”. Była bardzo młoda i całkiem ładna. Stykała się ramieniem z wysokim mężczyzną, którego Stworek już kiedyś widział, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Blondyn wyglądał na biednego i zmęczonego życiem. Po chwili przesunął się przepuszczając kolejnego mężczyznę. Skrzat wybałuszył oczy. Oto, metr od niego, stał Syriusz Black. Rozpoznał go bez problemu po ciemnych oczach i włosach, a także rysach twarzy, identycznych z rysami Walburgi. Stworek wiedział, że panicza zamknięto w więzieniu i właściwie cieszył się z tego powodu. Nigdy nie przepadał za starszym z braci. Jego ulubieńcem był Regulus- posłuszny i poukładany. Syriusz był niegrzeczny, sprawiał rodzicom dużo problemów, ciągle się buntował. Skrzat odetchnął z ulgą, gdy chłopak uciekł z domu w wieku szesnastu lat. Teraz powrócił i stał w holu jakby nigdy nic.
-Syriuszu, jesteś pewny, że nikogo tu nie ma?- spytał Albus.
-Tak. Dom był zabezpieczony zaklęciami. Do środka mogą wejść tylko osoby urodzone w rodzinie Blacków. Moi rodzice i brat nie żyją, Bellatrix gnije w Azkabanie, Andromeda jest po naszej stronie, poza tym szczerze nienawidzi tego miejsca, a Narcyza nigdy by tu nie przyszła. Nie ma tu nikogo.
-Ja tu jestem!
     Nagły przypływ odwagi wypchnął Skrzata zza kredensu. Zrobił kilka kroków i stanął w świetle. Wszyscy zwrócili spojrzenia na niego, a różowowłosa kobieta pozwoliła sobie nawet na cichy pisk. Syriusz uśmiechnął się kpiąco.
-Miałem wielką nadzieję, że zdechłeś. To nasz rodzinny Skrzat- wyjaśnił.
-Żyję po to by służyć rodzinie Blacków- odparł Stworek.
-To dobrze się składa, bo ktoś musi nam zrobić kawę…
-Syriuszu!- syknęła Tonks, która zdążyła szybko ochłonąć po nagłym pojawieniu się Stworka.- Nie masz za grosz serca.
-W Azkabanie nie było mi potrzebne.
-Zdrajca!
     Wszyscy odwrócili się jak na komendę. Walburga z portretu, łypała na nich groźnie.
-Witaj mamusiu- głos Syriusza był przesiąknięty ironią.- Kopę lat.
-Wynoś się z mojego domu zdrajco krwi!
-Tak, mi też miło cię widzieć. Stworek!- Skrzat spojrzał na niego.- Można jakoś usunąć ten obraz?
-Nie.
-W takim razie trzeba będzie coś wymyślić. A teraz…-  zwrócił się do towarzyszy.- Pozwolicie, że was oprowadzę?
***
     Dumbledore uznał dom za odpowiednie miejsce na Kwaterę Główną. Alastor Moody i Remus dokładnie sprawdzili czy jest on odpowiednio zabezpieczony, a następnie przyznali siwobrodemu rację. Dyrektor poprosił Syriusza, żeby się nie ruszał z domu do następnego dnia, gdy ściągną resztę członków. Black nie dysponował żadnymi sensownymi argumentami, żeby się kłócić, więc musiał przystać na tą „propozycję”. Kiedy wszyscy wyszli, a Stworek gdzieś się zaszył, postanowił, że zwiedzi resztę domu. Nalał sobie Najlepszej Ognistej Whisky Ogdena do szklanki i wspiął się po schodach na górę.
      Posiadłość była ogromna, a oni przeszli jedynie najważniejsze pomieszczenia. Większość pokoi wciąż była niezbadana. Syriusz pamiętał, że w dzieciństwie, większość z nich służyła gościom. Sam rzadko w nich bywał, bo uważał, że nie ma w nich nic ciekawego. Do gabinetu ojca zabroniono mu wchodzić. Raz, gdy Orion przyłapał go w środku bardzo się zdenerwował. Od tego czasu młody Black szeroko omijał to miejsce.
       Gabinet znajdował się na pierwszym piętrze. Syriusz podszedł do drzwi i chwycił za klamkę. Nic. Wyjął różdżkę i spróbował kilka zaklęć, jednak i to na nie wiele się zdało. Jedynie tuman kurzu uniósł się w powietrze, a drzwi i tak nie drgnęły. Postanowił, że później zajmie się zabawą w włamywacza i poszedł dalej. Sypialnia rodziców była otwarta. Nie zmieniło się w niej praktycznie nic. Uznał, że nie ma czego w niej szukać i poszedł dalej. Na ostatnim piętrze znajdowały się tylko dwoje drzwi. Minął te z napisem:
Nie wolno wchodzić
bez wyraźnego pozwolenia
Regulusa Arkturusa Blacka
     Pchnął te z tabliczką z napisem SYRIUSZ. Kilkanaście lat nie wchodził do swojego pokoju. Jak zauważył nic się w nim nie zmieniło. Wciąż stało w nim to samo wielkie łoże z drewnianymi, rzeźbionymi oparciami. Te same długie zasłony zwisały po obu stronach ogromnego okna, na podłodze leżał ten sam puchaty dywan, ta sama ogromna szafa stała w rogu, a to samo zagracone biurko po drugiej stronie. Tą samą srebrnoszarą jedwabną tapetę zasłaniały te same plakaty, zdjęcia i proporczyki Gryffindoru.  
         Podszedł do ściany nad biurkiem. Wisiała tam czarodziejska fotografia przedstawiająca czterech uczniów, stojących ramię w ramię i śmiejących się do aparatu. Łza zakręciła mu się w oku, gdy spojrzał na Huncwotów w młodszej wersji. James uśmiechał się radośnie. Okulary spadły mu na czubek nosa, odsłaniając brązowe oczy w których tańczyły iskierki radości. Obok niego stał Remus- trochę zaniedbany, ale szczęśliwy. Syriusz od czasu pamiętnej ucieczki z Azkabanu, ani razu nie widział go tak radosnego. Następnie zerknął na samego siebie. Zero podobieństwa do zaniedbanego więźnia. Kiedyś faktycznie był przystojny. Nawet po tylu latach nie potrafił pozbyć się narcyzowatych myśli. Mimo wzruszenia, uśmiechnął się delikatnie. Tylko ukradkiem zerknął na Petera. Znów poczuł odrazę do Glizdogona, mimo że pulchny młodzieniec na fotografii w zupełności nie przypominał Śmierciożercy, którym stał się ponad rok później od zrobienia zdjęcia.
      Syriusz usiadł przy biurku. Nigdy nie był typem pedanta i w rzeczach zawsze miał bałagan. Blat stołu zawalony był mnóstwem nikomu nie potrzebnych szpargałów. Przesunął gazetę z 1976 roku i znalazł jeszcze parę starych fotografii. Na jednej z nich uśmiechała się Lily. Była naprawdę ładną dziewczyną, mimo że nigdy specjalnie go nie pociągała. Gdy byli dziećmi drażnił go jej charakter, a później należała już tylko do Jamesa. Gdy o nich pomyślał, jedna, samotna łza spłynęła po jego policzku i spadła na kolejne zdjęcie. Fotografia była zrobiona w „Trzech Miotłach” i przedstawiała Mary MaCdonalld, niegdyś jego przyjaciółkę z pracy. Podniósł ostatnie zdjęcie, do połowy spalone. Był to portret czarnowłosej kobiety, ubranej w letnią, kwiecistą sukienkę. Siedziała na ławce przed małym domem i uśmiechała się czule.
        Poczuł, że przechodzą go dreszcze. Zacisnął dłonie na poręczach krzesła i zamknął powieki.
Nienawidzę cię Black!
     Otworzył oczy. Na czole pojawiły się krople potu. Kobiecy głos, który słyszał często przez pierwszy rok spędzony w Azkabanie, był bardzo wyraźny. Zupełnie jakby stała obok i krzyczała mu do ucha.
-Ogarnij się- powiedział do siebie, wstając.- Nie możesz żyć przeszłością.
     Ale jednak ten dom był przesiąknięty przeszłością (niekoniecznie najmilszą) i chcąc nie chcąc musiał się z nią zmierzyć.
***
      Drzwi na strychu cicho zaskrzypiały, gdy właściciel posiadłości przy Grimmaud Place delikatnie je pchnął. W środku panował półmrok. Nikłe światło przedzierało się przez zasłony. Syriusz szedł powoli, a z każdym krokiem, tumany kurzu unosiły się w górę. Pod stopami trzeszczały szczątki gryzoni, których nikt nie miał zamiaru sprzątnąć.
-Jak tam Dziobku?- zagadnął łagodnym głosem.
      Hipogryf usłyszał go już na schodach, mimo że Black starał się poruszać cicho. Wbił złote oczy w drzwi i czekał. Potrafił nie poruszać się przez wiele godzin. Syriusz już do tego przywykł. Właściwie odpowiadało mu to. Przynajmniej jeden z nich był spokojny.
-Nudno tam na dole- kontynuował Łapa, nie zważając na bierność swojego rozmówcy.- Spotkanie Zakonu skończyło się godzinę temu.
       Oczy Hardodzioba zdawały się mówić „jakbym nie wiedział”. Na usta Łapy wpłynął delikatny uśmiech. Podszedł do zwierzaka i pogłaskał go po dziobie.
-Jesteś o wiele ciekawszym towarzystwem niż Stworek- stwierdził.- Masz za to szczura.
      Rzucił, trzymanego przez cały czas gryzonia, na podłogę. Hipogryf jakby na to właśnie czekał. Uniósł majestatycznie głowę i połknął go. Następnie spojrzał na swojego pana z wdzięcznością.
-Nie ma sprawy- przysiadł obok niego, na brudnej podłodze.- Tak sobie myślę…
       Dziobek przekręcił głowę. Za każdym razem, gdy Syriusz zaczynał „myśleć” szykowała się jakaś dłuższa opowieść. Ostatnio dotyczyła jedynie Azkabanu lub domu numer 12. Pierwszy temat zwykle odnosił się do tych samych, bardzo pobieżnych informacji- zupełnie jakby Black wpadł do więzienia z wizytą, a nie spędził tam dwanaście lat. Drugi temat był bardziej interesujący, ale tylko do czasu. Zaraz po przybyciu tutaj, Hardodziob został zamknięty na strychu, więc ciekawiło go co kryją inne pomieszczenia domu. Jednak i ta historia stała się po jakimś czasie nudna. Black sam nie zbadał wszystkich zakamarków, gdyż większość drzwi zwyczajnie nie dało się otworzyć.
      Syriusz wydawał się być czymś bardzo przygnębiony. Hipogryf przybył na Grimmauld Place kilka dni po nim i od razu zauważył zmianę jaka zaszła w mężczyźnie. Był przybity, nie miał na nic ochoty, siedział zwykle zamknięty w swoim pokoju. Nawet Remusowi nie udało się poznać powodu jego dziwnego zachowania.
-Siedzę sam- konturował mężczyzna.- i przypominam sobie wszystkie historię, które przydarzyły mi się w młodości. Może ciężko w to uwierzyć, ale moje życie już w tedy nie było proste. Wszystkie te wspomnienia zabrał mi Azkaban i teraz powróciły. Wszystkie…- Syriusz zwiesił głos. Hipogryf szturchnął go pocieszająco w ramię.- Chciałbyś może posłuchać?
        Hardodziob nieznacznie kiwnął głową. Black wyprostował się i zaczął swoją opowieść.
***
        Ta historia jest jedną z wielu opowieści o dorastaniu, przyjaźni, miłości, podejmowaniu trudnych decyzji i walce. Kiedy ma się te niespełna osiemnaście lat i gdy los rzuca cię w sam środek wojny, jest ciężko. Trzeba umieć wybrać między tym co dobre, a tym co łatwe. Trudno jest trzymać się swoich zasad, mimo wszystko, do samego końca. Ludzie próbują cię zwieść na każdym kroku, wątpisz nawet w tych, których nazywałeś swoimi przyjaciółmi, twoja rodzina jest zagrożona i nie wiesz co robić by jej pomóc.
    Jest cholernie ciężko… Dasz radę?

 ***
Cieszę się, że udało mi się dodać prolog już dzisiaj- tak jak sobie zaplanowałam. Jak dobrze pójdzie rozdziały będą pojawiały się w soboty co dwa tygodnie. Pierwszego rozdziału możecie się spodziewać 14 września :D 

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Zaczęłam czytać. Bardzo fajny prolog. Piszesz bardzo czysto, co pozwala bez żadnych przerw czytać. I co najważniejsze piszesz tak, że naprawdę można się wciągnąć.
    Syriusz jest jedną z moich ulubionych postaci. Tak naprawdę Rowling ujawniła bardzo mało o nim informacji. Zrobiła go na wyjątkowo tajemniczą osobę. Dlatego lubię blogi o Huncowtach. Z tego co udało mi się zorientować ten będzie poświęcony głównie Syriuszowi :)
    Pozdrawiam :)

    PS: http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/
    Dodałam też Twojego bloga. Dodałam pod kategorię Huncwoci. Dobrze zrobiłam?

    OdpowiedzUsuń