W domu przy Grimmaud Place od kilkunastu lat nie mieszkał
żaden czarodziej. Dawniej należał on do rodziny Blacków, ale na wskutek
nieszczęśliwych zdarzeń opustoszał bardzo szybko. Najpierw zginął Orion. Nic
nadzwyczajnego, zwykły zawał serca. Ciało mężczyzny umieszczono w rodzinnym
grobowcu. Uroczystości pogrzebowe trwały tydzień, a potem wszyscy zapomnieli o
głowie rodziny. Niedługo po małżonku zmarła Walburga. Okoliczności jej śmierci
nigdy do końca nie zostały wyjaśnione. Zostawiła po sobie tylko portret, który
zawisł w holu rodzinnej posiadłości. Co stało się z ciałem kobiety? Nikt tego
nie odkrył. Rodzina i przyjaciele znów zebrali się przed grobowcem, ale tylko
dlatego, że tak wypadało. Następny w kolejce po rodzicach był ich młodszy syn Regulus.
Zabił go sam Lord Voldemort, gdy młody Śmierciożerca chciał od niego odejść.
Ciało chłopaka odnaleziono po długim czasie, jednak bez ceremonii umieszczono
je w grobowcu. O śmierci poinformował jedynie „Prorok Codzienny”. Szybko
zapomniano o młodym Blacku. Rok po tym wydarzeniu ostatniego członka rodziny
skazano na dożywotni wyrok w Azkabanie. Syriusz został zamknięty w jeden z
najpilniej strzeżonych celi, na samym końcu ciemnego korytarza w części
oznaczonej zniszczoną tabliczką „Najniebezpieczniejsi kryminaliści”.
Od tamtego czasu
jedynym mieszkańcem rezydencji był Stworek- Skrzat Domowy Walburgi. Był stary,
okropnie złośliwy i dbał jedynie o portret swojej pani. Resztę domu zaniedbał.
Dzień upływał mu na siedzeniu w małej skrytce pod zlewem lub na wałęsaniu się
bez celu po korytarzach posiadłości.
Wiele lat później, gdy kończył czyścić ramy
obrazu, usłyszał jakiś hałas. Podniósł głowę rozglądając się za szczurem, czy
jakimś innym gryzoniem. Jednak niczego nie dostrzegł, a dziwny dźwięk znów się
powtórzył. Tym razem był jednak dużo głośniejszy. Stworek zeskoczył z krzywego
stołka i powolnym krokiem zbliżył się ku drzwiom wejściowym. Wyciągnął długi
palec w stronę klamki, gdy wrota niespodziewanie się otworzyły. W ostatniej
chwili odskoczył w tył, unikając bolesnego uderzenia. Czmychnął czym prędzej,
chowając się za stary, zabytkowy kredens.
-Remi wchodź
szybciej, bo moknę. Paskudna pogoda!- usłyszał piskliwy głos.
-Cicho Nimfadoro!- syknął ktoś ostro.
-Nie mów do mnie Nimfadora!
Tupot stóp i po
chwili kila par nóg znalazło się w kręgu światła padającego z kuchni. Stworek
dyskretnie wyjrzał ze swojej kryjówki i zlustrował przybyłych wzrokiem.
Siwobrody mężczyzna, dobrze mu znany jeszcze za czasów, gdy dzieci państwa
Blacków uczyły się w szkole. To nie mógł być nikt inny jak Albus Dumbledore.
Obok niego stał niski, kulawy i srogo wyglądający mężczyzna. Kiedyś przysporzył
czysto krwistym rodzinom dużo kłopotów. Walburga i Orion nazywali go
Szalonookim. Zdaniem Skrzata, to przezwisko pasowało w stu procentach- Auror miał magiczne oko,
które poruszało się z zawrotną prędkością. Po jego prawej stronie stała jedyna
kobieta w ich małej grupie. Miała różowe włosy i zieloną szatę z wyszytą na
boku literą „A”. Była bardzo młoda i całkiem ładna. Stykała się ramieniem z
wysokim mężczyzną, którego Stworek już kiedyś widział, ale nie mógł sobie
przypomnieć gdzie. Blondyn wyglądał na biednego i zmęczonego życiem. Po chwili
przesunął się przepuszczając kolejnego mężczyznę. Skrzat wybałuszył oczy. Oto,
metr od niego, stał Syriusz Black. Rozpoznał go bez problemu po ciemnych oczach
i włosach, a także rysach twarzy, identycznych z rysami Walburgi. Stworek
wiedział, że panicza zamknięto w więzieniu i właściwie cieszył się z tego
powodu. Nigdy nie przepadał za starszym z braci. Jego ulubieńcem był Regulus-
posłuszny i poukładany. Syriusz był niegrzeczny, sprawiał rodzicom dużo
problemów, ciągle się buntował. Skrzat odetchnął z ulgą, gdy chłopak uciekł z
domu w wieku szesnastu lat. Teraz powrócił i stał w holu jakby nigdy nic.
-Syriuszu, jesteś pewny, że nikogo tu nie ma?- spytał Albus.
-Tak. Dom był zabezpieczony zaklęciami. Do środka mogą wejść
tylko osoby urodzone w rodzinie Blacków. Moi rodzice i brat nie żyją, Bellatrix
gnije w Azkabanie, Andromeda jest po naszej stronie, poza tym szczerze
nienawidzi tego miejsca, a Narcyza nigdy by tu nie przyszła. Nie ma tu nikogo.
-Ja tu jestem!
Nagły przypływ
odwagi wypchnął Skrzata zza kredensu. Zrobił kilka kroków i stanął w świetle.
Wszyscy zwrócili spojrzenia na niego, a różowowłosa kobieta pozwoliła sobie
nawet na cichy pisk. Syriusz uśmiechnął się kpiąco.
-Miałem wielką nadzieję, że zdechłeś. To nasz rodzinny
Skrzat- wyjaśnił.
-Żyję po to by służyć rodzinie Blacków- odparł Stworek.
-To dobrze się składa, bo ktoś musi nam zrobić kawę…
-Syriuszu!- syknęła Tonks, która zdążyła szybko ochłonąć po
nagłym pojawieniu się Stworka.- Nie masz za grosz serca.
-W Azkabanie nie było mi potrzebne.
-Zdrajca!
Wszyscy odwrócili
się jak na komendę. Walburga z portretu, łypała na nich groźnie.
-Witaj mamusiu- głos Syriusza był przesiąknięty ironią.-
Kopę lat.
-Wynoś się z mojego domu zdrajco krwi!
-Tak, mi też miło cię widzieć. Stworek!- Skrzat spojrzał na
niego.- Można jakoś usunąć ten obraz?
-Nie.
-W takim razie trzeba będzie coś wymyślić. A teraz…- zwrócił się do towarzyszy.- Pozwolicie, że
was oprowadzę?
***
Dumbledore uznał
dom za odpowiednie miejsce na Kwaterę Główną. Alastor Moody i Remus dokładnie
sprawdzili czy jest on odpowiednio zabezpieczony, a następnie przyznali
siwobrodemu rację. Dyrektor poprosił Syriusza, żeby się nie ruszał z domu do
następnego dnia, gdy ściągną resztę członków. Black nie dysponował żadnymi
sensownymi argumentami, żeby się kłócić, więc musiał przystać na tą
„propozycję”. Kiedy wszyscy wyszli, a Stworek gdzieś się zaszył, postanowił, że
zwiedzi resztę domu. Nalał sobie Najlepszej Ognistej Whisky Ogdena do szklanki
i wspiął się po schodach na górę.
Posiadłość była
ogromna, a oni przeszli jedynie najważniejsze pomieszczenia. Większość pokoi
wciąż była niezbadana. Syriusz pamiętał, że w dzieciństwie, większość z nich
służyła gościom. Sam rzadko w nich bywał, bo uważał, że nie ma w nich nic
ciekawego. Do gabinetu ojca zabroniono mu wchodzić. Raz, gdy Orion przyłapał go
w środku bardzo się zdenerwował. Od tego czasu młody Black szeroko omijał to
miejsce.
Gabinet
znajdował się na pierwszym piętrze. Syriusz podszedł do drzwi i chwycił za
klamkę. Nic. Wyjął różdżkę i spróbował kilka zaklęć, jednak i to na nie wiele
się zdało. Jedynie tuman kurzu uniósł się w powietrze, a drzwi i tak nie
drgnęły. Postanowił, że później zajmie się zabawą w włamywacza i poszedł dalej.
Sypialnia rodziców była otwarta. Nie zmieniło się w niej praktycznie nic.
Uznał, że nie ma czego w niej szukać i poszedł dalej. Na ostatnim piętrze
znajdowały się tylko dwoje drzwi. Minął te z napisem:
Nie wolno wchodzić
bez wyraźnego
pozwolenia
Regulusa Arkturusa
Blacka
Pchnął te z
tabliczką z napisem SYRIUSZ. Kilkanaście lat nie wchodził do swojego pokoju.
Jak zauważył nic się w nim nie zmieniło. Wciąż stało w nim to samo wielkie łoże
z drewnianymi, rzeźbionymi oparciami. Te same długie zasłony zwisały po obu
stronach ogromnego okna, na podłodze leżał ten sam puchaty dywan, ta sama
ogromna szafa stała w rogu, a to samo zagracone biurko po drugiej stronie. Tą
samą srebrnoszarą jedwabną tapetę zasłaniały te same plakaty, zdjęcia i
proporczyki Gryffindoru.
Podszedł do
ściany nad biurkiem. Wisiała tam czarodziejska fotografia przedstawiająca
czterech uczniów, stojących ramię w ramię i śmiejących się do aparatu. Łza
zakręciła mu się w oku, gdy spojrzał na Huncwotów w młodszej wersji. James
uśmiechał się radośnie. Okulary spadły mu na czubek nosa, odsłaniając brązowe
oczy w których tańczyły iskierki radości. Obok niego stał Remus- trochę
zaniedbany, ale szczęśliwy. Syriusz od czasu pamiętnej ucieczki z Azkabanu, ani
razu nie widział go tak radosnego. Następnie zerknął na samego siebie. Zero
podobieństwa do zaniedbanego więźnia. Kiedyś faktycznie był przystojny. Nawet po
tylu latach nie potrafił pozbyć się narcyzowatych myśli. Mimo wzruszenia,
uśmiechnął się delikatnie. Tylko ukradkiem zerknął na Petera. Znów poczuł
odrazę do Glizdogona, mimo że pulchny młodzieniec na fotografii w zupełności
nie przypominał Śmierciożercy, którym stał się ponad rok później od zrobienia
zdjęcia.
Syriusz usiadł
przy biurku. Nigdy nie był typem pedanta i w rzeczach zawsze miał bałagan. Blat
stołu zawalony był mnóstwem nikomu nie potrzebnych szpargałów. Przesunął gazetę
z 1976 roku i znalazł jeszcze parę starych fotografii. Na jednej z nich
uśmiechała się Lily. Była naprawdę ładną dziewczyną, mimo że nigdy specjalnie
go nie pociągała. Gdy byli dziećmi drażnił go jej charakter, a później należała
już tylko do Jamesa. Gdy o nich pomyślał, jedna, samotna łza spłynęła po jego
policzku i spadła na kolejne zdjęcie. Fotografia była zrobiona w „Trzech
Miotłach” i przedstawiała Mary MaCdonalld, niegdyś jego przyjaciółkę z pracy.
Podniósł ostatnie zdjęcie, do połowy spalone. Był to portret czarnowłosej
kobiety, ubranej w letnią, kwiecistą sukienkę. Siedziała na ławce przed małym
domem i uśmiechała się czule.
Poczuł, że
przechodzą go dreszcze. Zacisnął dłonie na poręczach krzesła i zamknął powieki.
Nienawidzę cię Black!
Otworzył oczy. Na
czole pojawiły się krople potu. Kobiecy głos, który słyszał często przez
pierwszy rok spędzony w Azkabanie, był bardzo wyraźny. Zupełnie jakby stała
obok i krzyczała mu do ucha.
-Ogarnij się- powiedział do siebie, wstając.- Nie możesz żyć
przeszłością.
Ale jednak ten dom był przesiąknięty
przeszłością (niekoniecznie najmilszą) i chcąc nie chcąc musiał się z nią
zmierzyć.
***
Drzwi na strychu
cicho zaskrzypiały, gdy właściciel posiadłości przy Grimmaud Place delikatnie
je pchnął. W środku panował półmrok. Nikłe światło przedzierało się przez
zasłony. Syriusz szedł powoli, a z każdym krokiem, tumany kurzu unosiły się w
górę. Pod stopami trzeszczały szczątki gryzoni, których nikt nie miał zamiaru
sprzątnąć.
-Jak tam Dziobku?- zagadnął łagodnym głosem.
Hipogryf
usłyszał go już na schodach, mimo że Black starał się poruszać cicho. Wbił
złote oczy w drzwi i czekał. Potrafił nie poruszać się przez wiele godzin.
Syriusz już do tego przywykł. Właściwie odpowiadało mu to. Przynajmniej jeden z
nich był spokojny.
-Nudno tam na dole- kontynuował Łapa, nie zważając na
bierność swojego rozmówcy.- Spotkanie Zakonu skończyło się godzinę temu.
Oczy
Hardodzioba zdawały się mówić „jakbym nie wiedział”. Na usta Łapy wpłynął
delikatny uśmiech. Podszedł do zwierzaka i pogłaskał go po dziobie.
-Jesteś o wiele ciekawszym towarzystwem niż Stworek-
stwierdził.- Masz za to szczura.
Rzucił,
trzymanego przez cały czas gryzonia, na podłogę. Hipogryf jakby na to właśnie
czekał. Uniósł majestatycznie głowę i połknął go. Następnie spojrzał na swojego
pana z wdzięcznością.
-Nie ma sprawy- przysiadł obok niego, na brudnej podłodze.-
Tak sobie myślę…
Dziobek
przekręcił głowę. Za każdym razem, gdy Syriusz zaczynał „myśleć” szykowała się
jakaś dłuższa opowieść. Ostatnio dotyczyła jedynie Azkabanu lub domu numer 12.
Pierwszy temat zwykle odnosił się do tych samych, bardzo pobieżnych informacji-
zupełnie jakby Black wpadł do więzienia z wizytą, a nie spędził tam dwanaście
lat. Drugi temat był bardziej interesujący, ale tylko do czasu. Zaraz po
przybyciu tutaj, Hardodziob został zamknięty na strychu, więc ciekawiło go co
kryją inne pomieszczenia domu. Jednak i ta historia stała się po jakimś czasie
nudna. Black sam nie zbadał wszystkich zakamarków, gdyż większość drzwi
zwyczajnie nie dało się otworzyć.
Syriusz wydawał
się być czymś bardzo przygnębiony. Hipogryf przybył na Grimmauld Place kilka
dni po nim i od razu zauważył zmianę jaka zaszła w mężczyźnie. Był przybity,
nie miał na nic ochoty, siedział zwykle zamknięty w swoim pokoju. Nawet
Remusowi nie udało się poznać powodu jego dziwnego zachowania.
-Siedzę sam- konturował mężczyzna.- i przypominam sobie
wszystkie historię, które przydarzyły mi się w młodości. Może ciężko w to
uwierzyć, ale moje życie już w tedy nie było proste. Wszystkie te wspomnienia
zabrał mi Azkaban i teraz powróciły. Wszystkie…- Syriusz zwiesił głos. Hipogryf
szturchnął go pocieszająco w ramię.- Chciałbyś może posłuchać?
Hardodziob
nieznacznie kiwnął głową. Black wyprostował się i zaczął swoją opowieść.
***
Ta historia
jest jedną z wielu opowieści o dorastaniu, przyjaźni, miłości, podejmowaniu
trudnych decyzji i walce. Kiedy ma się te niespełna osiemnaście lat i gdy los
rzuca cię w sam środek wojny, jest ciężko. Trzeba umieć wybrać między tym co
dobre, a tym co łatwe. Trudno jest trzymać się swoich zasad, mimo wszystko, do
samego końca. Ludzie próbują cię zwieść na każdym kroku, wątpisz nawet w tych,
których nazywałeś swoimi przyjaciółmi, twoja rodzina jest zagrożona i nie wiesz
co robić by jej pomóc.
Jest cholernie
ciężko… Dasz radę?
Cieszę się, że udało mi się dodać prolog już dzisiaj- tak jak sobie zaplanowałam. Jak dobrze pójdzie rozdziały będą pojawiały się w soboty co dwa tygodnie. Pierwszego rozdziału możecie się spodziewać 14 września :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać. Bardzo fajny prolog. Piszesz bardzo czysto, co pozwala bez żadnych przerw czytać. I co najważniejsze piszesz tak, że naprawdę można się wciągnąć.
Syriusz jest jedną z moich ulubionych postaci. Tak naprawdę Rowling ujawniła bardzo mało o nim informacji. Zrobiła go na wyjątkowo tajemniczą osobę. Dlatego lubię blogi o Huncowtach. Z tego co udało mi się zorientować ten będzie poświęcony głównie Syriuszowi :)
Pozdrawiam :)
PS: http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/
Dodałam też Twojego bloga. Dodałam pod kategorię Huncwoci. Dobrze zrobiłam?